Mazowsze – co nas może czekać

MWS
19/11/2022 07:03

Przemiany społeczne, gospodarcze i cywilizacyjne, jakie zachodzą na obszarach wiejskich Rzeczypospolitej – w mojej ocenie – są najpoważniejsze od czasu carskiej reformy uwłaszczeniowej z 1864 r. W jej wyniku, w ówczesnym Królestwie Polskim (127 tys. km2), prawo własności nadano 267 tysiącom rodzin chłopskich, co wywołało, m.in. masowe przejście od gospodarki naturalnej do pieniężnej. Powstała liczna warstwa włościańska, a szlachta przestała się liczyć, jako klasa społeczna. Później była przedwojenna reforma rolna, a jeszcze później – „komunistyczna”. W ich wyniku przestały istnieć w Polsce wielkie, prywatne gospodarstwa rolne. Tak było do przemian zapoczątkowanych wyborami parlamentarnymi 4 czerwca 1989 r. Od tego czasu na obszarach wiejskich obserwuje się koncentrację gruntów oraz masowe odchodzenie indywidualnych rolników od produkcji rolnej. Obecnie gospodarstwa stu i więcej hektarowe są normą, a nie wyjątkiem. Należy sądzić, że za kilka-kilkanaście lat, ludność utrzymująca się z pracy na roli, osiągnie (u nas) poziom ok. 5%, co jest charakterystyczne dla wielu państw Unii Europejskiej (dane dla 1995 r.: w rolnictwie brytyjskim wskaźnik ten wynosi -1, w belgijskim -2, austriackim – 3, w duńskim i francuskim po 4, czeskim – 5, we włoskim – 5,5, a w irlandzkim – 8 procent; a w - 27,5%). Skutkiem przemian będzie (już jest) zwiększona migracja ludzi ze wsi do miast i to tych największych i najbardziej atrakcyjnych. W Warszawie, jednym z najbardziej prestiżowych osiedli jest „Miasteczko Wilanów”. Jego mieszkańców najczęściej nazywa się „słoikami”, albowiem w niedzielne popołudnia, gdy mieszkańcy powracają z weekendowych wyjazdów, dźwięk słoików z zapasami od rodziców, jest wszechobecny, podobnie, jak na dziesiątkach innych nowych osiedli otaczających stolicę. W Warszawie, na 100 statystycznych mężczyzn, przypada 116 kobiet; oznacza to, że kobiety częściej opuszczają rodzinne strony, a to jeszcze bardziej pogarsza demografię polskiej prowincji i przyśpiesza opuszczanie rodzinnych stron.

Reklama

Mazowsze charakteryzuje się słabymi glebami. W skali stu punktowej, gleby w Polsce oceniane są na 66,6 pkt, natomiast na Mazowszu ocena ta wynosi 59 pkt. Dawniej żartowano, że Mazowsze to: „piaski, laski i karaski”. Mimo to, rolnictwo na Mazowszu zawsze było dominującą dziedziną działalności gospodarczej mieszkańców. Obecnie (2022 r.) użytki rolne stanowią 70% powierzchni województwa, co stanowi 13% ogółu użytków rolnych Polski.

Mazowsze, jeśli nie liczyć kruszywa budowlanego, granitowych głazów narzutowych oraz piasku i gliny, praktycznie nie posiada bogactw mineralnych. Prawie całkowity brak kamienia budowlanego (piaskowiec, wapień itp.) sprawił, że mazowieckie budownictwo było przez wieki prawie wyłącznie drewniane. Budownictwo takie jest z natury rzeczy nietrwałe, toteż budowle zabytkowe, to w zdecydowanej większości budynki sakralne, zamki i w niewielkim stopniu miejskie kamienice, a w zerowym stopniu wiejskie chaty. Warto w tym miejscu zauważyć, że w okresie pierwszej stołeczności Warszawy, tj. do 1795 r., na Krakowskim Przedmieściu, które można określić, jako główną (najważniejszą) ulicę Rzeczypospolitej Obojga Narodów, tylko jeden budynek, a konkretnie kościół Karmelitów, miał elewację kamienną (inne posiadały jedynie wapienny tynk, jeżeli w ogóle).

Funkcjonowanie Mazowsza w strukturze unitarnego państwa polskiego, a szczególnie odrodzenie samorządu terytorialnego (1990), otworzyło przed tą dzielnicą niespotykane wcześniej możliwości, które w ogromnym stopniu zostały wykorzystane. Możliwości rozwoju poszczególnych regionów wzrosły istotnie z dniem 1 stycznia 1999 r., gdy wdrożono drugi etap reformy samorządowej. Zmniejszono wówczas liczbę województw z 49 do 16. Ograniczono rolę wojewodów, czyli władzy centralnej w województwach, na rzecz marszałków województw oraz samorządów wojewódzkich. Struktury te wyposażono we własne fundusze, będące udziałem w podatkach dochodowych od osób fizycznych (PIT) oraz osób prawnych (CIT), a także dotacje i subwencje z budżetu państwa. Po tej reformie, to nie zasoby ziemi, ale „kapitał ludzki”, decydują o zamożności regionów. Mazowsze potwierdza tę tezę.

Na ogólny obraz przemian w Polsce po 1989 r. należy nałożyć zjawisko „globalizacji”, która jest obiektywnym procesem XX i XXI w., ogarniającym wszelkie dziedziny gospodarki, nauki i kultury. Jednym z jej przejawów, jest pojawienie się wielkich metropolii, jako specyficznego zjawiska społecznego, gospodarczego i kulturowego. „We współczesnym świecie metropolie stają się biegunami światowej gospodarki, strategicznymi punktami zarządzania globalnymi kanałami produkcji i dystrybucji” (prof. B. Jałowiecki). Manuel Castells – jeden czołowych teoretyków urbanizacji twierdzi, że los gospodarczy kraju zależy od osiągnięć jego metropolii. Do miana „metropolii”, w wymiarze europejskim, w Polsce aspirować może jedynie Warszawa. Zważywszy, iż liczba Polaków (ok. 37,6 mln w 2022 r.), systematycznie zmniejsza się, wyludniać się będą nie tylko miasta, ale głównie wieś, szczególnie po śmierci pokolenia, które w zamian za emeryturę zdało swoją ziemię na rzecz państwa. Moim zdaniem – proces ten na Mazowszu będzie stosunkowo powolny, co związane jest ze specyfiką tej dzielnicy, a więc bardzo licznej, tzw. szlachty zagrodowej, bardzo przywiązanej do „ojcowizny”. Należy jednak sądzić, że w najbliższych latach proces ten dotknie także Mazowsze, gdzie koncentracja ludności w Warszawie i jej okolicach, spowoduje, tzw. demograficzny lej depresyjny, w znacznej części województwa. Według przewidywań demografów w latach 2012-2035 ludność większości miast Polski zmniejszy się, w tym: Kielc o 21,4%, Bydgoszczy o 21,3%, Łodzi o 19,6%, natomiast Warszawa odnotuje wzrost o ok. 10%.

 

Stawiam hipotezę, że skoro większość stolic europejskich zamieszkała jest przez ok. 10 (i więcej) procent ludności danego państwa, a jednym z wyjątków jest Warszawa (ok. 5%), to nie istnieją logiczne przesłanki, aby nasza stolica nie upodobniła się do innych. Jeśli tak, to powinniśmy się liczyć z miastem około 4-milionowym (warszawscy planiści zakładają, że w 2050 r. w stolicy będzie 2 225 tys. mieszkańców). Uważam, iż taki obrót sprawy jest prawdopodobny, toteż już obecnie powinniśmy zastanowić się (teoretycznie rozpatrzyć taki wariant – mieć plan awaryjny, chociaż nie musi się on spełnić), jak przeciwdziałać niekorzystnym tego skutkom, szczególnie dla Mazowsza.

W obecnym porządku prawnym dochody gmin pochodzą głównie z podatku od dochodów osobistych (PIT). Jeżeli nastąpi zmniejszenie liczby ludności na jakimś obszarze, to spadną tam także dochody gmin, a tym samym świadczenia na rzecz mieszkańców. Pogorszą się warunki życia. Czy mamy pomysł na zatrzymanie (zmniejszenie tempa) odpływu ludności?

W 2022 r. odwiedziłem kilka mazowieckich miejscowości, m.in. Serock, Pułtusk, Maków Maz., Różan, Przasnysz, Wyszogród, Zwoleń, Węgrów oraz Łomżę i Rawę Maz. (poza granicami województwa mazowieckiego). To, co charakterystyczne, dla wymienionych i wielu im podobnych, to tzw. wykluczenie komunikacyjne, nadzwyczaj dotkliwe dla mieszkańców. W Czechach na przełomie XIX i XX w. obowiązywało prawo, że osada może otrzymać miano miasta – po spełnieniu różnych warunków - ale tylko, jeśli ma połączenie kolejowe z innymi miejscowościami.

W latach 50. XX w. często bywałem w niewielkim mieście Głuchołazy na Opolszczyźnie (nieco ponad 10 tys. mk.). Były tam wówczas (nie wiem jak teraz – ale jestem pesymistą) trzy dworce kolejowe (Głuchołazy Główny, Głuchołazy Miasto, Głuchołazy Zdrój). Patrząc z perspektywy państw Unii Europejskiej, a nie carskiego Królestwa Polskiego, wręcz poraża ubóstwo połączeń kolejowych w naszym kraju, a szczególnie na Mazowszu. Moim zdaniem, wysiłek władz państwa oraz samorządu terytorialnego, powinien być w najbliższych latach nakierowany, m.in. na rozbudowę połączeń kolejowych, które są jedynym środkiem komunikacji, zapewniającym (względną) pewność i komfort podróżowania, szczególnie gdyby połączyć ten proces z tworzeniem potężnej bazy źródeł energii odnawialnej, przydatnej także w kolejnictwie. Być może zapewnienie dogodnych połączeń kolejowych ze stolicą oraz ośrodkami regionalnymi, byłoby dla mieszkańców ważnym argumentem na rzecz pozostania.

Uważam, iż o przyszłości Mazowsza, należy myśleć nie w perspektywie najbliższych wyborów parlamentarnych, czy samorządowych, ale w perspektywie co najmniej pokolenia. W przeciwnym razie nasi następcy będą wszelkimi siłami, środkami i sposobami zdążać do metropolii, które dają większe szanse awansu, zapewniają bardziej atrakcyjne życie i większy jego standard. Szwedzi Alexander Bard i Jan Söderqvist zauważyli, że „nie będą miały znaczenia korzystne warunki ekonomiczne: miasta i regiony przegrają, jeśli nie będą w stanie zaproponować wystarczająco ponętnego stylu życia i inspirującego środowiska kulturalnego”. W skali Polski Warszawa ma takie cechy, ale przy otwartych granicach, już się przekonaliśmy, a spotęguje się to w przyszłości, że ludzie obdarzeni talentem i inicjatywą, migrować będą nie do stolicy Polski, ale do światowych ośrodków, cechujących się najwyższą dynamiką gospodarczą i atrakcyjnym środowiskiem kulturalnym. Proces ten już trwa, toteż myśląc o przyszłości Mazowsza i Polski, powinniśmy pogodzić się z rosnącą przewagą Warszawy nad innymi miastami, albowiem jej dalszy rozwój stanowi czynnik rozwoju RP, ale także alternatywę dla chcących wyjechać za granicę. Wszystkich nie powstrzymamy i nie jest to wskazane, ale spróbujmy wykreować naszą stolicę, na jedną z najważniejszych stolic Unii Europejskiej. Mam wątpliwości, czy - trwający w obecnej kadencji - wielki program zawężania ulic i likwidacji miejsc postojowych w stolicy, jest działaniem w tym kierunku? Podobnie, jak tolerowanie od lat istnienia w samym „pępku” Warszawy (skrzyżowanie Al. Jerozolimskich z Marszałkowską), postępującej rujnacji dawnego pawilonu „CEPELII”.

Lech Królikowski

Artykuł ukazał się w 72 numerze (listopad 2022) gazety Samorządność.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Adam Zieliński - niezalogowany 2022-11-19 09:30:27

    Nie możemy prognozować przyszłości urbanistycznej na podstawie historycznych danych innych krajów które rozwinęły się przed nami bo już teraz mamy taki sam dostęp do technologii co one. Europejskie metropolie rozwinęły się jak nie było powszechnej zdalnej pracy, pomp ciepła do których potrzebna jest tylko sieć energetyczną a nie gazowa, autobusòw elektrycznych, które zużywają tyle samo energii co pociągi, zakupów zdalnych, paczkomatow itd.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do