
Jeśli miarą człowieka pozostaje jego dzieło, to dla Klubu Możliwości wystarczającą rekomendacją okazuje się stworzony w podwarszawskich Święcicach drugi, więcej niż tylko tymczasowy dom dla ponad trzystu uchodźców ukraińskich. Pomogli w tym m.in. samorządowcy z Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej oraz fundusze norweskie i szwajcarskie i darczyńcy z Kanady.
Twórca naszej odrodzonej państwowości Józef Piłsudski porównywał Polskę do obwarzanka i powtarzał, że najlepsza jest na Kresach, z których sam pochodził. Stamtąd również swoje rodzinne korzenie wywodzą młodzi Polacy z Klubu Możliwości, ich przodkowie zostali wywiezieni do Azji Środkowo-Wschodniej albo pozostali w swoich stronach po przesunięciu granic. Polskość ich samych, dziś dwudziesto- i trzydziestolatków okazała się więc wartością odzyskiwaną. Przyjechali tu w wiele lat po upadku ZSRR, które oprócz imperium zła było też więzieniem narodów.
Wykorzystali swoją szansę. Teraz pomagają Ukraińcom wygnanym z ojczyzny przez rozpętaną przez Kreml wojnę imperialną. Ale także sobie nawzajem.
Niezawodną oznaką powodzenia przedsięwzięcia w Święcicach okazują się zadowolone twarze ukraińskich dzieci. W dawnym hotelu jest ich koło setki. A jeśli wsłuchać się w rozmowy nieco starszych gości ośrodka, również nie dotyczą już one wyłącznie, jak w pierwszych dniach pobytu, wojny i rakiet. Chociaż nie ustąpił niepokój o los najbliższych ani stan pozostawionych w dotkniętym przez putinowską agresję kraju mieszkań i domów. Młoda Ukrainka chwali się, że właśnie znalazła pracę "przy kebabie" w Błoniu. Panią w średnim wieku interesuje cena samochodu terenowego, którym przyjechałem do Święcic. Chevrolet należy do jednego z aktywistów Klubu Możliwości, który kiedy przyjeżdżał przed laty do ojczyzny przodków nie miał nic: do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Podobnie jak jego koledzy, których łączy też fakt, że wspólnota i solidarność nie okazały się dla nich tylko pojęciami ze szkolnych podręczników. Wciąż pomagają sobie nawzajem. Zaś od 24 lutego br. - tym, których dotknęła wojna.
Święcice nie są ich jedynym projektem. Inne to kursy języka, z których skorzystało już 600 osób oraz pomoc psychologiczna dla ok. 160 uchodźców. Działalność będzie można rozwijać, bo dzięki pomocy wiceburmistrza warszawskiej Ochoty Grzegorza Wysockiego klub obejmuje nowy lokal przy Białobrzeskiej.
Młodzi kontynuują także działalność, nie związaną z wojną na Ukrainie. Uważnie wysłuchują innych. Odbyli m.in. spotkanie z prezesem Tomaszem Nowackim z UniLogo Robotics - jednej z niewielu firm na rynku, zajmującej się automatyzacją produkcji. A także Arturem Martyniukiem, zarządzającym 6 tysiącami pracowników PolRegio. Z kolei o tym, czego nie wolno robić w biznesie, opowiadał im Artur Żak, autor napominającej interpretacji "Jak stracić firmę w 5 kroków".
Odkąd zdecydowali się na powrót do Polski, uczyli się na doświadczeniach innych. Pomógł im ówczesny ambasador Marian Przeździecki, teraz pracownik Kancelarii Senatu, wciąż jeden z najlepszych znawców Ukrainy, gdzie przez lata pracował dla polskich firm. W kraju zaś najbardziej Mariusz Ambroziak, przedsiębiorca i wiceprezes Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej.
Gala w budynku Stowarzyszenia Architektów Polskich przy Foksal zaczyna się nietypowo. Bo mamy właśnie trzecią rocznicę powołania klubu, ale prezes swoje wystąpienie wygłosi z telebimu. Znajduje to jednak uzasadnienie: Polak z Ukrainy Jehor Bondur, od 6 lat w ojczyźnie przodków, inżynier mechatroniki po Politechnice Warszawskiej zawodowo zajmuje się analizą biznesu i pracuje dla kanadyjskiej firmy. Teraz musiał pojechać na kilka miesięcy do Kanady. Do przekraczania granic członkowie Klubu Możliwości są przyzwyczajeni, najtrudniej było to zrobić za pierwszym razem.
Robert Zalikhov przyjechał do ojczyzny przodków z Uzbekistanu. Zanim podjął decyzję, ciężko było mu wyobrazić sobie życie gdzie indziej. Trwała jednak akcja wysyłania młodzieży do liceów w Polsce, prowadzona przez księdza Jarosława Wiśniewskiego oraz ambasadora Mariana Przeździeckiego. Trafił do liceum św. Stanisława Kostki, z internatem, na warszawskiej Bobrowieckiej. Udało się, jak widać. Już w 2019 r. dostał polskie obywatelstwo i z dumą prezentował nowiutki dowód osobisty.
Kwestia niezbędnych dokumentów to jedna z przesłanek, jaka skłoniła przybywającą do Polski młodzież do wspólnego działania. Wzajemnego wspierania się w kwestiach życiowych oraz pomocy innym.
Zajmują się też aktywnością sportową, grami planszowymi, organizują wieczory filmowe i wspólne wyjazdy, zajęcia kreatywne m.in z rysunku. Mają swój klub książki.
Doceniają nowe technologie, są z nimi doskonale obeznani, ale nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego. Zwykle do klubu przystępują osoby polecane przez innych.
Budują grupę, która ufa sobie nawzajem. A ludzie zapraszają jeden drugiego.
Zalikhov usłyszał od kogoś w trakcie gali, że inna tu jest atmosfera niż w zwykłym klubie albo na biletowanym koncercie.
Najpierw zamierzali się określić mianem Klubu Młodej Polonii, ale tę nazwa stosują chętniej wobec siebie Polacy z Ameryki. Dawni kresowianie a później ich potomkowie zwykli raczej podkreślać, że ich rodziny z Polski nie wyjeżdżały, to granice się zmieniły. A potem przodków wywieziono pod przymusem. Nazwa Klub Możliwości na pewno najlepiej oddaje to, co dzisiaj młodzi robią. Głowa jelenia z porożem w logotypie, jak mi tłumaczy Robert Zalikhov, stanowi w heraldyce symbol prawdy ale i wspólnoty. Nowe godło przygotowała Vseslava Georgizowa, graficzka, designer i sympatyk Klubu Możliwości.
Wykazujący się wyjątkowym talentem organizacyjnym Zalihhov nie poprzestał na dyplomie inżyniera elektrotechniki Politechniki Warszawskiej, wziął się jeszcze za zdalne MBA w Kalifornii.
Artiom Żurakowski podobnie jak on przyjechał z Uzbekistanu. Alicja Szymanowska z Białorusi. Alina Belska z Ukrainy. Zaś Sergiej Mukhamiczanow z Kazachstanu. Właśnie on podczas gali w SARP mówił o dumie. Jak z kontekstu wynikało, miał na myśli odnalezioną wspólnotę. Ale gdy patrzy się na całość dorobku Klubu Możliwości, odczucie to wydaje się w pełni uzasadnione.
Artykuł ukazał się w 73 numerze (grudzień 2022) gazety Samorządność.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie