Jak robotnicy opanowali ćwierćmilionowe miasto. Radom Czerwiec 1976r.

MWS
25/06/2023 06:13

"Z wyjątkiem obleganego kompleksu Urzędu Wojewódzkiego oraz KW MO, skąd zabarykadowani funkcjonariusze rzucali petardy, cały Radom był w rękach demonstrantów" - to zdanie z "Najnowszej historii Polski" prof. Wojciecha Roszkowskiego obrazuje rozmach wydarzeń w czerwcu 1976 r. w ćwierćmilionowym wtedy mieście [1].

Reklama

 

Protest robotników stanowił reakcję na drastyczną podwyżkę cen podstawowych artykułów i okazał się zwycięski: bo władza podwyżki cofnęła. Przygotował grunt pod powstanie w ponad cztery lata później stawiającej sobie już ogólnospołeczne cele Solidarności. 

Dzień wcześniej, bo 24 czerwca 1976 r. telewizja transmitowała sejmowe przemówienie premiera Piotra Jaroszewicza, stojącego zaraz po I sekretarzu Edwardzie Gierku w ówczesnej hierarchii władzy. Szef rządu obwieścił, że mięso i wędliny zdrożeją średnio o 69 proc, zaś cukier o 100 proc. Przystała na to Centralna Rada Związków Zawodowych. Robotników zbulwersował fakt, że chociaż decyzję już podjęto, zarazem zapowiedziano konsultacje w zakładach pracy z ich załogami. 

       Płonący komitet

W Radomiu 25 czerwca strajki trwały od rana, zaś walki z milicją od południa.

Pierwsze zastrajkowały zakłady metalowe im. gen. Waltera. Robotnicy wyszli na ulicę. Do ich pochodu dołączyły załogi "Radoskóru", Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, wytwórni telefonów oraz sprzętu grzewczego, ZREMB-u, zakładów mięsnych i tytoniowych.

O godz. 10 rano przed Komitetem Wojewódzkim zebrał się wielotysięczny tłum. Robotnicy domagali się cofnięcia podwyżki. Rozlegało się hasło: "Chleba i wolności", zaprzeczające pojawiającej się czasem nawet u opozycyjnych historyków tezie o wyłącznie socjalnym podłożu protestu robotników.

Wprawdzie I sekretarz KW Janusz Prokopiak obiecał im, że do południa skontaktuje się z Warszawą, ale zamiast tego uciekł z gmachu. Wtedy protestujący wdarli się do środka. Zastali tam tylko niższy personel. Za to w bufecie stosy luksusowych wędlin, niedostępnych w sklepach. Rozzłoszczeni zaczęli demolować gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. O godz. 15 ktoś go podpalił.

Robotnicy atakujących milicjantów obrzucali kamieniami, cegłami i kostkami bruku. Gdy na ul. 1 Maja budowali barykadę, przyczepa ciągnika spadła z niej, śmiertelnie przygniatając dwóch manifestantów.

Wprawdzie oprócz dwóch budynków cały Radom został przez robotników opanowany, ale o zasięgu protestu nie dowiedziała się cała Polska. Radio Wolna Europa miało kontakty ale w wielkich miastach. Władza odcięła Radom kordonem od reszty kraju. Zaś z krążących nad głównymi ulicami i placami helikopterów milicja fotografowała i filmowała demonstrantów. 

Ulicą Żeromskiego przeszła grupa ubranych po cywilnemu mężczyzn, wyposażonych w rozliczne "przedłużenia ręki". Wybijali szyby w sklepach. Zadbano zawczasu o uwiarygodnienie wersji o chuligańskim charakterze wystąpień.

Trzydziestoma samolotami wojskowymi przerzucono do Radomia oddziały ze szkoły Milicji Obywatelskiej i służby bezpieczeństwa w Pile, ZOMO z Golędzinowa, milicjantów z Lublina, Rzeszowa i Tarnobrzega. 

Około godz. 17 milicja rozpędziła liczące już 40 tys. osób zgromadzenie przed Komitetem Wojewódzkim, który zdążył doszczętnie spłonąć, tak że zostały same mury. Robotnicy nie poddawali się, ok. godz. 18,30 zaatakowali nawet komendę milicji, próbując uwolnić zatrzymanych. O godz. 21 akcję ponowili. 

Walki trwały od południa do godz. 23, kiedy to Radom ostatecznie opanowali milicjanci. Używali petard i rakiet świetlnych, gazu łzawiącego i pałek. Jednak Gierek, który sam doszedł do władzy w partii po masakrze dokonanej w grudniu 1970 r. na Wybrzeżu przez ekipę Władysława Gomułki, używania broni palnej zakazał. 

    Protest jednak zwycięski   

Zatrzymano kilka tysięcy ludzi. Przepędzano ich przez "ścieżki zdrowia" jak od nazwy popularnych wtedy osiedlowych torów przeszkód określano szpaler bijących milicjantów. 

Robotnicy ponosili ofiary, ale ich sprawa wygrała. Zrealizowali główny cel protestu.

Jeszcze 25 czerwca o godz. 20,00, w kolejnym dzień po dniu wystąpieniu telewizyjnym, premier Piotr Jaroszewicz odwołał podwyżki. Nadmienił, że w zakładach pracy odbyły się konsultacje, w trakcie których zgłoszono tak liczne wnioski i uwagi, że ich rozpatrzenie wymaga czasu.

O strajkach nie wspomniał. Wszyscy w Polsce jednak wiedzieli, o co chodzi. 

30 czerwca w trakcie zorganizowanego w Radomiu przez władze wiecu potępiono "warchołów", jak propaganda nazwała uczestników protestu.

W wyniku pobicia przez milicję zmarli Jan Brożyna i ks. Roman Kotlarz, który ze schodów kościoła błogosławił maszerującym w proteście robotnikom. W kolejnych zaś "procesach radomskich" zapadały wyroki nawet do 10 lat więzienia. 

Brutalność władz, okazana w trakcie oraz po wydarzeniach radomskich stały się impulsem do wspierania poszkodowanych oraz utworzenia pierwszych od wielu lat niezależnych organizacji: Komitetu Obrony Robotników (23 września 1976 r.) i Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela.

"Czerwony Radom pamiętam siny,

jak zbite pałką ludzkie plecy.

Szosę E7, na dworcach gliny.

Jakieś nazwiska, jakieś adresy"

- mówią słowa piosenki uczestnika akcji pomocy Jana Krzysztofa Kelusa. 

Represje na ulicach pokazały zaś robotnikom, że lepiej pozostać w swoich zakładach pracy i tam strajkować. Zaś zwycięski charakter protestu przekonał ich o własnej sile. Obie te lekcje zaowocowały skutecznie już w Sierpniu 1980 r.

[1] Andrzej Albert [Wojciech Roszkowski]. Najnowsza historia polityczna Polski 1918-1980. Polonia, Londyn 1989, s. 1002 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do