Dramatyczny budżet

WWS
04/09/2013 22:49

Podobnie jak w latach poprzednich, w lipcu 2013 r. ukazał się miejski dokument: „Założenia do projektu budżetu miasta stołecznego Warszawy na rok 2014”, firmowany przez Prezydenta m.st. Warszawy. Dokument jest opisem stanu obecnego i założeń na przyszłość i w zasadzie nie zawiera konkretów, także zestawień tabelarycznych i wykresów. Istota budżetu na rok przyszły zawarta jest już w tytule pierwszego rozdziału merytorycznego:


 „Główne kierunki działania miasta stołecznego Warszawy w warunkach ograniczonych możliwości finansowych”. W rozdziale tym Prezydent stwierdza, że: „W celu zminimalizowania ryzyk zewnętrznych i stworzenia warunków dla realizacji wieloletniego programu inwestycyjnego Miasta, w tym dokończenia budowy centralnego odcinka metra II linia, przy planowanej redukcji deficytu budżetowego, kontynuowane będą działania stabilizujące  i wzmacniające finanse m.st. Warszawy polegające m.in. na:”.  Tu następuje wyliczenie ośmiu działań, przy czym na pierwszych miejscach są:

-    optymalizacja dochodów z opłat i taryf, w tym w ramach przyjętych przez Radę m.st. Warszawy programów w horyzoncie najbliższych lat,

-    optymalizacja dochodów z podatków lokalnych w ramach stawek ustawowych.

Użyto tu eleganckiego słowa „optymalizacja”, ale o co chodzi? Oczywiście o „maksymalizację” przychodów do kasy Miasta.  Na stronie 23 omawianego tekstu napisano to wprost: „… poprzez korektę stawek podatkowych w ramach stawek maksymalnych określonych przez Ministra Finansów”.  I to praktyczne wszystko co niesie 50-stronicowa broszura, pod wymienionym wcześniej tytułem, albowiem zawarta w ostatnim punkcie obietnica: „poszukiwanie realnych, alternatywnych mechanizmów finansowania zadań publicznych (np. partnerstwo publiczno-prywatne)”, jest jedynie jednym z powtarzanych od lat zaklęć.

Na kolejnych stronach „Założeń …” podane są pewne informacje bardziej konkretne. Napisano tu m.in.: „Szacuje się, że łączny ubytek dochodów m.st. Warszawy w wyniku zmian w podatku PIT, a także na skutek zawężenia katalogu czynności objętych podatkiem od czynności  cywilno-prawnych oraz w rezultacie spowolnienia gospodarczego ograniczył w sposób trwały możliwości dochodowe Warszawy o blisko 2,2 mld zł rocznie. Dochody budżetowe Miasta powiązane z koniunkturą, tj. z podatków PIT, CIT, PCC pozostają poniżej poziomu notowanego w 2008 r., tj. sprzed spowolnienia i przed wprowadzeniem ulg i obniżką stawek podatkowych”. Z przytoczonego cytatu wynika bardzo wiele, albowiem 2,2 mld zł, to ok. 20%  budżetu w ostatnich latach. Trzeba też przypomnieć, że dochody Miasta z tytułu udziału w podatkach stanowiących dochody budżetu państwa, stanowią według planu na 2013 r. około 35% dochodów Miasta i ponad 45%  dochodów własnych. Czyli, pomimo, że w naszym państwie cały czas mamy dodatni wzrost gospodarczy, a Polska jest na tle UE „zieloną wyspą” wzrostu gospodarczego, to przychody Warszawy z tytułu udziału w podatku pobieranych przez państwo, spadają o blisko 2,2 mld złotych. Jeśli jest to prawdą, a trudno nie ufać oficjalnemu dokumentowi, to mamy do czynienia  z katastrofa finansów publicznych. W tej sytuacji zapewnienie Prezydenta o „optymalizacji” dochodów z opłat i taryf, można interpretować jedynie jako zapowiedź drastycznych podwyżek – w sposób trwały – wszelkich opłat i taryf, na które Miasto ma wpływ!

Czarną dziurą, która otwiera się coraz szerzej, są wypłaty z budżetu Miasta tytułem odszkodowań za dekret Bieruta z 26 października 1945 r. o komunalizacji gruntów warszawskich oraz wypłaty za grunty przejęte pod miejskie inwestycje. W latach 2011 i 2012 Miasto wydatkowało na wyżej wymienione cele (łącznie) ponad 590 mln zł, przy czym kwoty z tych tytułów maja tendencję rosnącą. Równie poważną kwotą odszkodowań, które musi zapłacić Warszaw, są odszkodowania w związku z roszczeniami właścicieli nieruchomości na skutek uchwalenia lub zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. W podsumowaniu  tych wydatków napisano: „W związku z roszczeniami z tytułu tzw. Dekretu Bieruta oraz odszkodowaniami w związku uchwaleniem lub zmianą planu zagospodarowania przestrzennego szacuje się, iż kwoty z każdego tytułu wynieść mogą od kilku do kilkunastu miliardów złotych”.

Obawiam się, że podstawowym skutkiem zaistniałej sytuacji będzie zaniechanie lub mocne ograniczenie przez Miasto sporządzania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (m.p.z.p.), albowiem – czego dotychczas prawie nie uwzględniano – uchwalenie planu wiąże się z bardzo poważnymi wydatkami z kasy uchwalającego plan – czyli Miasta. Efektem będzie „dziki” rozrost Warszawy i napędzanie pieniędzy do kieszeni urzędników decydujących o budowie.  Może powtórzyć się sytuacja sprzed I wojny światowej, kiedy to każdy kto miał odpowiednie środki mógł budować co chciał, gdzie chciał i z czego chciał. Warto może tu przypomnieć, że w tamtych czasach pewne fragmenty naszego miasta miały gęstość zaludnienia należącą do najwyższych, a warunki higieniczne do najniższych na świecie. Obyśmy nie powrócili do tej niechlubnej tradycji, a zaniechanie sporządzania m.p.z.p. niechybnie do tego prowadzi.

W 2012 r. nastąpił kolejny spadek dochodów Miasta z tytułu udziału w podatku CIT (podatku dochodowym od osób prawnych). W porównaniu z rokiem 2011 spadek w 2012 wyniósł ok. 8%.                   Udział tego podatku w budżecie Miasta, który wynosił w poprzednich latach ok. 1,80%, w 2012 r. spadł do 1,68%. Tendencja spadku dochodów z CIT, która występuje   w Warszawie od 2009 r. związana jest niewątpliwie z koniunkturą europejską, ale także – moim zdaniem – z traktowaniem przez władze Warszawy działalności gospodarczej, jako uciążliwego balastu. Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy – moim zdaniem – jest zmniejszenie w budżecie na 2013 r. o 61,4% nakładów na promocję działalności gospodarczej. Jest to najwyższy procentowy wskaźnik „oszczędności” budżetowych w 2013 r.  Jestem przekonany, że bez rozwoju działalności gospodarczej, a w tym bez rozwoju wytwórczości, nasze miasto nie jest w stanie poprawić swojej kondycji budżetowej. Podnoszenie („optymalizacja”) opłat i taryf, to droga donikąd.  Warszawa musi rozwijać swoją działalność gospodarczą, albowiem podnoszenie podatków, opłat i taryf musi – wcześniej, czy później – zakończyć się katastrofą, czego przejawy mamy już obecnie w postaci m.in. lawinowego poparcia wniosku o odwołanie urzędującego Prezydenta m.st. Warszawy.

Zapowiedzią  nadzwyczaj ostrych cięć oszczędnościowych w wydatkach Miasta w 2014 r. są  m.in. następujące stwierdzenia: „Przewiduje się, że w wyniku kontynuowanych działań  efektywnościowych i racjonalizujących wydatki Miasta ogółem w 2014 r. zostaną ograniczone w stosunku do planowanych w roku bieżącym przy pełnym zabezpieczeniu finansowym wydatków na tzw.   „janosikowe” oraz komunikację publiczną”(s. 26). (…) „Priorytetem w zakresie planowania wydatków bieżących będzie zapewnienie funkcjonowania obiektów i urządzeń miejskiej infrastruktury technicznej i społecznej oraz zaspokojenie bieżących potrzeb finansowych w obszarze wydatków elastycznych na poziomie adekwatnym do możliwości budżetowych Miasta …”(s. 27).

Podsumowując można powiedzieć, że Prezydent m.st. Warszawy użył kilku efektownych „figur lingwistycznych”, aby powiedzieć, że oprócz pieniędzy na zapłacenie „janosikowego” oraz opłacenie mocno zredukowanej w 2013 r. komunikacji publicznej, na inne cele pieniędzy w miejskiej kasie prawie nie będzie.

W „Założeniach …” Prezydent wielokrotnie odwołuje się do „Wieloletniej Prognozy Finansowej m.st. Warszawy na lata 2013-2042” przyjętej uchwałą Rady m.st. Warszawy nr XLVIII/1301/2012 z 13 grudnia 2012 r. Według tego dokumentu poziom wydatków stolicy z roku bieżącego, tj. 2013 w planowanej wysokości 13.852 mln zł przekroczony zostanie dopiero w 2023 r. (14.494 mln zł).  W „Założeniach …” tego nie wyjaśniono, ale jak mniemam w „Prognozie …” są podane wielkości bez uwzględnienia inflacji. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to budżet za 10 lat większy od tegorocznego o ok. 5%, w rzeczywistości będzie od niego mniejszy.  Pomijając opis miejskich wydatków na poszczególne zadania w zakresie bieżącej działalności Miasta, to generalna ocena finansowej przyszłości stolicy sprowadza się do sarkastycznego stwierdzenia: lepiej już było.

Życie nie lubi czarnowidztwa  i pesymistów, dlatego trzeba sprawiedliwie stwierdzić, że zgodnie z przysłowiem: „tak krawiec kraje … „ Prezydent naszego miasta dzieli, to co ma do dyspozycji. Wiadomo przecież, że z pustego to i Salomon nie naleje.  Prezydent Warszawy nie ma żadnych  możliwości wpływania na europejską koniunkturę i negatywne zjawiska w gospodarce niektórych krajów strefy euro, a tym samym na zewnętrzne uwarunkowania mające istotny wpływ na sytuację ekonomiczną Polski, a w tym Warszawy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby Prezydent inicjował, inspirował i promował działalność gospodarczą na terenie stolicy. Tymczasem, cały ten zakres ewentualnej działalności Prezydenta owiany jest mgłą tajemnicy. Śledzę dosyć uważnie działania Ratusza, ale nie zauważyłem żadnej inicjatywy z tego zakresu. Owszem, pamiętam awanturę związana z likwidacją parku technologicznego („w organizacji”, który według zapisu w strategii rozwoju Warszawy (2005 r.), miał powstać na Łuku Siekierkowskim. Park technologiczny sam w sobie generuje tylko koszty, ale jeżeli podczas jego funkcjonowania pojawi się obiecująca technologia – pojawiają się też wielkie szanse na krociowe zyski. Z parkiem technologicznym, to trochę tak, jak z kupnem losu na loterię. Mała jest szansa na wygraną, ale jeżeli losu się nie kupi – nie ma żadnych szans. Patrząc na nadzwyczaj trudną sytuację ekonomiczną Warszawy uważam, iż zamiast poświęcać gross czasu na „kreatywną księgowość”, władze naszego miasta powinny w sposób rzeczywisty i poważny potraktować gospodarkę, przedsiębiorczość, innowacyjność, naukę współpracującą z przemysłem i wykreować stolicę Rzeczypospolitej na liczący się w świecie ośrodek gospodarczy, szczególnie w zakresie najnowszych technologii.

Lech Królikowski

Źródło: www.wws.org.pl

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do